Universum zjawisk - rozdział 1
Przeskakiwały akurat z Andromedy do Drogi Mlecznej, kiedy niewielki rozbłysk w okolicach Karła Tukana zwrócił ich uwagę. Nie zatrzymywały się jednak. Miały do pokonania duży skok i nie miały teraz czasu na dodatkową wycieczkę. Spojrzały jednak na siebie znacząco i w tym ułamku sekundy poczuły przyciąganie jakie dawno nie wystąpiło w Universum.
- Fak! jesteśmy w złej linii czasu, a konektor z ziemskim ciałem wzywał mnie już 3 razy. Nie zdążę tym razem i znowu dostanę zjeby, że moje ciało jest umysłową amebą! ale czujesz to co ja? - krzyknęła Ver.
- Damy radę! czy to pierwszy raz? ile masz czasu? - odpowiedziała Izora. - Jak sprawdzałam ostatnio, to Słońce do wschodniej części Europy wejdzie dopiero za 75 minut. - po czym dodała - Poczułam to jeszcze zanim coś się wydarzyło przy Karle Tukana, lecimy to zobaczyć?
- Zwariowałaś?! jesteśmy 3 linie czasowe za wysoko - a moje ciało miało dziś budzik na 07:30, coś planowała, że będzie niezwykle produktywna jak na siebie. Jak myślisz, czemu konektor mi wysyła cały czas monity.
- To przeskoczymy przez Karła Wielkiego Psa, widziałam tam przesmyk między liniami jak ostatnio wracałam z misji. Miałam go sprawdzić, więc przy okazji…
- Izora, czy ty zawsze musisz wszystko zostawiać na ostatnią chwilę? znowu będzie padaka, że Anioły muszą naprawiać za nas. Wyjebią nas w końcu z tej roboty i będziemy co najwyżej granic Układu Słonecznego pilnować!
- Ha ha ha - Izora wyglądała na rzeczywiście rozbawioną - Jakbyśmy były takie złe, to już w pierwszym miejscu by nas nie przydzielili do Strażniczek Universum. Zresztą mamy asa w rękawie! a teraz dawaj lekko w lewo, widzisz tam na dole ten błyszczący punkt koło Syriusza? To nasz punkt przeskoku. Na sto pro łączy co najmniej 17 linii czasu. Szybki lot i jesteśmy w odpowiedniej linii czasu Drogi Mlecznej i konektory mogą nas łączyć z ciałami.
- Czy ty na serio myślisz, że Sitael to nasz as w rękawie? Dobra, mniejsza z tym. Kierunek Droga Mleczna!
Ver - smukła blondynka, o pięknych szmaragdowych oczach skierowała się w kierunku tęczowego pola tuż obok Syriusza. Złożyła 2 z 4 potężnych skrzydeł, by łatwiej przelecieć przez linie czasowe. Dokonała też szybkiej transformacji szaty, nie chciała niczym zahaczyć o jakąkolwiek ze strun w czasie przejścia. A tak się mogło wydarzyć, gdyż dziś była wyjątkowo rozkojarzona. Dawno nie czuła takiej ekscytacji z misji, choć wiedziała, że tym razem musi wrócić do Galaktyki wcześniej, gdyż ostatnio za każdym razem jest zbyt daleko, by ciało w Układzie Słonecznym mogło funkcjonować w 100%. Dostała już dwa ofiszal łorningi, o naruszenie paragrafu 7 Universum. Jeszcze 5 i wylatuje ze Strażniczek Galaktyki, a przecież tyle czasu pracowała na dostanie się tam. Nie umiała już zliczyć ilości wcieleń, żeby tylko udowodnić swoją wartość.
Miała szczęście do konektorów, raczej rzadko kiedy zasiadało w nich więcej niż 5 Dusz, co bardzo ułatwiało komunikację i podejmowanie decyzji. Przypomniała sobie jak podpisywała kontrakt na to wcielenie. Miała pewność, że dokona Wybudzenia szybko i będzie śmigać po Universum bez większych problemów. Ale przeliczyła się. Zresztą nie pierwszy raz, jakoś zawsze źle projektuje pierwszą część życia w ciele. Musi dopracować ten szczegół przy kolejnym kontrakcie.
WTF, co ja robię? - pomyślała - mam dobre wcielenie, które naprawdę nieźle pracuje, a ja już myślę o kolejnym!? Ogarnij się Ver - skarciła się w myślach i niczym idealny strumień światła wpadła między struny czasu w tęczowym polu. Od razu zauważyła swoją, na której miała obecnie dominujące wcielenie. Bez problemu się do niej dostała i wyskoczyła w Drodze Mlecznej tuż obok Syriusza. Gwiezdny Pies ucieszył się jak ją zobaczył i od razu podleciał się przywitać radośnie machając ogonem.
- Dobry Piesek, dobry. Co tam, jak nasza Galaktyka? wszystko dobrze? Kto tutaj tak pięknie pilnuje? A zobacz co dla ciebie mam?
- Przestań go dokarmiać - usłyszała od wylatującej z tęczowego pola Izory - bo jak cię Orion przyłapie, to będzie draka na pół Galaktyki. Poza tym mówiłam, że się wyrobimy? I co!? Kto miał rację?
Izora, pewna siebie Strażniczka z długim stażem, zawsze imponowała Ver. Długie rude włosy i zielone oczy, podkreślone perfekcyjnym makijażem. Zawsze uśmiechnięta, choć w pracy niezwykle stanowcza. I ten obcas. Jak ona w ogóle w tym biega? Ver często myślała, o tym jakie ma szczęście, że to właśnie do Izory ją przydzielono w Strażniczkach.
- Zesrał się! Co teraz?
- Kto się zesrał?
- Syriusz! a kto? Widzisz tu kogoś poza nami?
- Co żeś mu dała tym razem do żarcia? Gdzie się zesrał?
- Jakieś smaczki z Andromedy, ale skąd miałam wiedzieć, że się zesra po nich? Tutaj.
- Bo Orion ostatnio już mówił, że wszystkie Strażniczki go dokarmiają i że jak złapie którąś na dokarmianiu, to będzie kolejne sto lat po nim sama sprzątać. Więc radzę to szybko ogarnąć.
- Ale…
Nie zdążyła dokończyć Ver gdyż właśnie podłączył się do jej czakry korony strumień z konektora. Połączenie z ciałem wymagało chwili spokoju. Trzeba było przejrzeć czy wszystkie funkcje są prawidłowe, czy ciało wymaga jakiejkolwiek korekty. Trzeba też było się przywitać z pozostałymi Duszami z konektora i jako główna dowodząca odebrać od nich raport z ostatnich godzin. Niby nic, ale jednak zawsze.
Po chwili obie już były podłączone i Ver zajęła się sprzątaniem po Syriuszu, a Izora poszła do siebie. Musiała sprawdzić czy są jakieś wieści o wydarzeniach z Karła Tukana.
---------------------------------
Wanesa obudziła się o 07:30 - dokładnie tak jak planowała. Poszła do łazienki, wymyła twarz, zęby i spojrzała w lustro. Aura, którą w końcu widziała od niedawna, dziś była delikatnie pomarańczowa z dużą turkusową koroną. Super! to będzie piękny kreatywny dzień pomyślała.
Poszła do kuchni i zaparzyła sobie herbatę. Lubiła ten poranny rytuał, w sumie to taki wstęp do całego dnia. Chociaż, ostatnio gdzieś usłyszała, że dzień należy zacząć od spaceru i wysłania do organizmu informacji, że już się jest gotowym na aktywność. Ale na razie woli praktykować rytuał herbaty i rozmyślania.
Wyciągnęła swój ulubiony planer i skupiła się na pierwszym zdaniu. “Dziś dzień Merkurego, dlatego koniecznie z kimś porozmawiaj o swoich planach.” Przeczytała porady na dziś, wypiła herbatę i była gotowa do działania.
Ale najpierw najważniejsze. Przyciągnięcie energii kreatywności i działania. Dziś bardzo jej potrzebowała. Widziała, że aura już się dostosowała, ale wiedziała, że to nie wystarczy.
- Jak to było? Gdzie oni to zostawili? Hmmm… czy tutaj mógłby być większy porządek? - wymamrotała sama do siebie przeglądając social media. - Mam! - wrzasnęła, jakby serio ktoś stał obok niej.
Zgodnie z zaleceniem na szyi powiesiła wisiorek z karneolem, a do ręki wzięła czerwony jaspis. Niby nic, ale już czuła, jak te dwa się łączą i wypełniają ją energią, której jeszcze nie umiała ani ogarnąć, ani ukierunkować.
Typ z IG gadał coś o wyciszeniu i spokojnym oddechu, a Wanesa starała się dostosować. Byłoby jej łatwiej, gdyby bombelki z piętra wyżej nie musiały akurat teraz urządzać maratonu żądań do matki, udekorowanego tupaniem i wrzaskami. No ale, wszechświecie, daj mi siłę, przecież się nie poddam przez dwa kaszojady - pomyślała i wyciszyła w myślach otaczające ją dźwięki.
- kurwa! jak mam osiągnąć zen i koncentrację, jak wyciszając kaszojady wyciszam typa co mówi tutaj jakie kroki zrobić!? - wrzasnęła do sufitu, skąd nadal dobiegały niezakłócone niczym darcie ryja i tupot bombelkowych buciorów po parkiecie.
- Nie, nie, nie - nie poddam się. Będę dziś kreatywna i zorganizowana. A teraz pięknie ukierunkuję swoją energię.
Tym razem przeczytała jakiś post na FB, dobrze, że teraz tylu znawców pracy z energią - pomyślała i już wiedziała co robić. Żadnego wyciszania nie będzie, będzie 741Hz na całą epę, tak że bombelki sąsiadki będą niesłyszalne i budowanie ołtarzyka. W sumie to nawet lepiej, od dawien marzyła, by zobaczyć jak się pracuje z energią tych ołtarzyków.
Czyli podstawka, jaspis czerwony, cytryn i tygrysie oko, karneol może być na szyi. Czerwona lub pomarańczowa świeca.
- fak! Nie mam takiej świecy. Czy w tym domu coś może być kiedy tego potrzebuję? - zapytała powietrze - trudno, będzie bez świecy. Przecież co też takiego wielkiego może się stać? I czemu ja gadam do powietrza?
Postawiła podstawkę, wymamrotała jakąś afirmację, zaproponowaną w poście i postawiła kamloty. Teraz karneol, powiesić na szyi, a ten przekaże jej energie z ołtarzyka, dzięki czemu będzie pięknie aktywna, kreatywna i zorganizowana. Tak tutaj napisali. Niech tak się dzieje!
Postawiła ołtarzyk niedaleko biurka i zasiadła do projektu - napiszę powieść!
---------------------------------
Ver poczuła jak coś się jej wpina w brzuch, tuż poniżej pępka. Jakiś strumień żądań i oczekiwań. Ostre czerwone igiełki podpinają się i energia zaczyna płynąć w kierunku Ziemi. Wtf! spojrzała na wykres ruchu bieżącego swojego ziemskeigo ciała, a tam jak wół stoi, że wymaga ono aktywnej energii kreatywności i konsekwencji, ale nie może pobrać go z kamieni, które posiada, gdyż nie ma świecy w odpowiednim kolorze.
- Debil! No serio! Niech ktoś ją na chwilę wyłączy - krzyknęła Ver - przecież ja dopiero wróciłam, skąd mam jej wziąć teraz te energie?!
- Przecież dopiero wstała - odpowiedziała jedna z Dusz
- To wyślij jej jakiś natłok myśli, niech się przez chwilę skupi na czymś innym - odparła Ver - a nie na pobieraniu energii kreatywności i aktywności ode mie, a nie z kamieni, których przecież nie aktywowała.
- Się robi.
Wanesa siedziała przed komputerem, ale za nic nie mogła napisać nawet jednego zdania. Po głowie kłębiły jej się myśli, ale żadna nie była ani początkiem, ani wstępem, ani nawet jakimś przewodnim wątkiem. Po prostu natłok myśli bez sensu. Ale dzień miał być kreatywny. Wstała o 07:30! Musi napisać chociaż jedno zdanie. Jedno, które uwolni cały proces.
“Słońce wlewało się do biura przez wielkie szklane okna… "
cdn.