Optymizm albo wielkie ego
Kiedyś myślałam, że jestem optymistką. Miałam wszelkie objawy optymizmu - niezachwianą wiarę w siebie, pewność, że jestem najmądrzejsza (dlaczego więc miałabym sobie z czymś nie poradzić) oraz najpiękniejsza (dlaczego więc nie miałabym wyglądać wspaniale pośród gwiazd na gali?). Bardzo wysoko oceniałam swoje umiejętności w niemal każdej branży, uważałam, że nie ma rzeczy, której nie dałabym rady zrobić. I oczywiście zawsze uważałam, że wszystko będzie dobrze, bo jakim cudem akurat mnie mogłoby spotkać coś nieprzyjemnego?
Najdziwniejsze formy przybierała ta przypadłość w pierwszych latach mojej działalności gospodarczej pt. firma ogrodnicza. Byłam wtedy w stanie przyjąć dosłownie każde zlecenie. Trzeba wykopać basen o długości 2 km? Czemu nie? Zleceniodawca chce żebym sprowadziła fantazyjną fontannę w tajlandii? OFKORS. A może ktoś sobie życzy małpiego gaju z prawdziwymi małpami pod oknem sypialni? Oczywiście, już dzwonię po małpy. Chcesz żeby maryla zaśpiewała na pierwszym ogrodowym przyjęciu? Będziesz miał marylę.