Cmentarne wyzwania w samorozwoju
Samorozwój to nie bułka z masłem, muszę najpierw o tym zawiadomić, by później nie było pretensji i sapania. Pierwsza trudność to długość bycia w trybie rozwój. Rozwój nie dokona się w trzy sekundy ani w trzy dni, a być może nie dokona się nawet w trzy lata. Nie dokona się również bez naszego postarania.
Pożegnajmy w tym momencie słowo trudność. Teraz będziemy zajmować się wyzwaniami. Wyzwanie to takie przyjemne słowo, brzmi jak coś, co można osiągnąć, coś co przyniesie sukces oraz medal. Czy samorozwój to zaliczanie kolejnych wyzwań? Owszem! Tylko że za część z nich nie ma nagrody, nagroda trafia do naszej duszy i my nawet o tym nie wiemy.
Dusza ma pewną energię o konkretnej wysokości. Ponieważ w oficjalnym, prawilnym świecie, jednostką miary energii jest dżul lub kaloria, powiedzmy że moja dusza ma 500 kalorii. Bardzo mało, nawet mniej niż czekolada mleczna wedel. Ale teraz oto staje przede mną rozwojowe wyzwanie - na przykład odważne powiedzenie matce, że nie przyjadę na nagrobek stryja andrzeja. Jeżdżę na ten grób co roku w pierwszym dniu listopada, na dodatek po drodze zabieram matkę, no ale w tym roku już naprawdę nie chcę udawać, że branie udziału w katolickich eventach to coś, na co chcę marnować wolny dzień. Wolę okadzić się kadzidłem oraz poczytać książkę. Sprawa jest jednak trudna (wyzwanie wielkie), bo nie dość, że zawiodę matkę jako osoba nieczuła na wiarę kościelną, to jeszcze fizycznie jej tam nie zawiozę, a jakoś musi tam dotrzeć (autobus nie jeździ w taki ważny dzień).
Jeśli potulnie pojedziemy po matkę i będziemy z nią pięknie uczestniczyć w uroczystości, nie zarobimy ani jednej kalorii. Zero rozwoju.
Jeśli powiemy matce - dobra, zawiozę cię, ale nie wchodzę na ten festyn, możemy zyskać (powiedzmy) 50 kalorii. Zdobyliśmy się na pewien wysiłek i pewną asertywność. Nasza dusza się cieszy, że potrafiliśmy ustalić granicę. Ale czy ta granica nie jest zbyt mała?
Jeśli powiemy matce, że nie identyfikujemy się jako osoba kato i nie chcemy wspierać tej organizacji (kościoła) swoją obecnością w tym dniu, ale możemy wykupić jej taksówkę i nawet własnoustnie zamówić, możemy zarobić nawet dwieście kalorii. To wielki wyczyn zmienić układ, w którym tkwimy od lat na taki, który bardziej pasuje do naszych przekonań i wartości.
Każde zbliżenie się do własnych wartości jej wyzwaniem, kiedy na drodze stają osoby, które nie chcą, żebyśmy się zmienili. Mamy być osobami takimi jak zawsze, jak co roku.
I to jest właśnie największe wyzwanie - stanąć w swojej obronie, realizować się tak, jak podpowiada nam dusza, unikać szkodliwych ceremonii i rytuałów nawet jeśli zdenerwuje to matkę, ojca, babcię i córkę. Im bliżej samych siebie jesteśmy, tym bardziej kaloryczna staje się nasza dusza, a chcemy właśnie tego, żeby była ogromna i potężna.